Ostatni maraton Felka Mąkosy

.


Odchodzą od nas niespodzianie ludzie wartościowi, z charakterem. Tacy, którzy na trwale zapisali się w historii miasta i regionu. Odszedł Krzysztof Toboła, Marian Yoph- Żabiński, a teraz Felicjan Mąkosa - maratończyk, uczestnik supermaratonów na 100 km, wicemistrz Europy weteranów w Hradec Kralove w biegu na 25 km- 1987, rekordzista Polic w biegach na 10, 15, 20, 25, maratonie i 100 km.

Poznałem go na początku lat 80. XX wieku, gdy ze Szczecina przeprowadziłem się do Polic. Spotkaliśmy się 20 stycznia 1980 roku na biegu dookoła Jeziora Głębokiego z trzystoma uczestnikami. Wygrał wówczas Jurek Skarżyński, wschodząca gwiazda szczecińskich biegów długich, zaś Felek przybiegł niedaleko za nim.

Zaczęliśmy wspólnie biegać. On szybko, dynamicznie „tłukł” tysiące kilometrów rocznie. Często biegał po 20-30 km dziennie. To powodowało, że w maratonie uzyskiwał coraz lepsze czasy. Zbliżał się systematycznie do granicy 2 godzin i 30 minut. W 1979 roku pojechaliśmy do Koszyc na pierwszy dla mnie, a drugi lub trzeci supermaraton dla niego. Dystans 100 km Felek pokonał w 7:27 godz. zajmując 4 miejsce. Potem wspólnie startowaliśmy z coraz liczniejszą grupą policzan w kraju i zagranicą.



Felek był wieloletnim pracownikiem PSS Społem Szczecin. Mając tam wsparcie finansowe, miał okazję na liczne obozy sportowe. Biegaliśmy w trójkę wraz z Krzyśkiem Szczerbińskim z Gryfina na obozach w ulubionej Szklarskiej Porębie po 30-40 km dziennie. To musiało dać wymierne efekty. Felek ustanowił rekordy życiowe, które do dziś są rekordami miasta. Wymienię je: 10 km - poniżej 31 min, 15 km- 48 min, 20 km- 1:06, 25 km-1:26, maraton- 2:26,41, 100 km- 7:01,15!
Felek lokował się w czołówkach biegu (pierwsza szóstka, pierwsza dziesiątka) w Toruniu, Wałczu, Pszczewie, Gnieźnie, Krapkowicach, Szczecinie, Trzciance, Wieleniu, Kaliszu, Wolgaście, Koszycach. W Berlinie w 1987 roku maraton pokonał w 2:37 zajmując 6 miejsce na ponad pół tysiąca biegaczy.

Felek był człowiekiem pogodnym, pełnym werwy i animuszu. Kochał bieganie. W swoim życiu przebiegł ponad 100 tysięcy km. Był pracowity, uparcie i konsekwentnie dążył do celu. Jako zawodnik był prowadzony przez pana Bryłę, Józka Flaka i przeze mnie. Po wypadku jakiemu uległ podczas treningu w latach 80. XX wieku, z trudem dochodził do dawnej formy. Pierwszy kilometr po wypadku pokonał w prawie 10 minut. A potem było coraz lepiej.

Był lubiany przez wszystkich biegających policzan. Był niekwestionowanym liderem w mieście i regionie. Miał szacunek i respekt innych w stosunku do swoich dokonań. Tryskający humorem, sypiący kawały jak z przysłowiowego rękawa zapisał się na trwałe w historii lekkoatletyki w Policach. Cztery osoby, a potem kilka kolejnych ma wpływ na to co się działo w rozwoju lekkoatletyki w Policach. Wymienione tu nazwiska to fundamenty dzisiejszego stadionu lekkoatletycznego, imprez o randze MP i tak dużego zainteresowania królową sportu: Felicjan Mąkosa, Józef Flak, Janusz Chmielewski, Jan Matura, a później Leszek Marcinkiewicz, Wiesław Kotarski, Krzysztof Sałagan, Jan Leszczak, Henryk Kosobucki, Jerzy Ochota, Marian Kosakowski, Zbigniew Przywara, Edward Fudro, Marian Kania, Henryk Stawczyk, Władysław Kosiorkiewicz - są ambasadorami polickiej lekkoatletyki, za którymi podążały następne osoby.

Felka widziałem ostatnio w sierpniu 2009 roku na około miesiąc przed odejściem. Walczył o zwycięską metę w swoim ostatnim ziemskim maratonie. Przegrał walkę, ale na metę wpadł jako drugi i w nagrodę powędrował prosto do biegowego nieba...

Wraz z grupą kolegów biegaczy będę wnioskował o nadanie stadionowi lekkoatletycznemu przy ul. Piaskowej imienia Felicjana Mąkosy. Należy mu się to! Należy lansować i honorować lokalnych bohaterów. A takim „Felo” niewątpliwie był!


.

Komentarze

Anonimowy pisze…
no to czekamy na akcję nadania imienia stadionowi!!!