Przemijanie

Przed nami kilka dni wspomnień, nostalgii, westchnień za ludźmi, którzy byli nam bliscy, ale nas opuścili. Wszystkich Świętych jest okazją do odwiedzenia grobów, mogił naszych bliskich, niedaleko nas, ale też często w odległych, innych regionach Polski.

Refleksje o przemijaniu nie opuszczają nas. Są wkalkulowane w naszą egzystencję. Naszych Zmarłych otacza się zwykle dobrym wspomnieniem, ciepłą, życzliwą myślą. Pracowników Miejskiego Ośrodka Kultury dotknęła nagła, śmierć Zyzia Zdanowicza. Dziś odbył się Jego pogrzeb na Cmentarzu Komunalnym w Szczecinie.

Zdarza się, że w sytuacjach istotnych, smutnych, bolesnych, radosnych, mniej, bardziej ważnych, w obecności ludzi cytuje się słowa znanych osób: poetów, myślicieli, filozofów, świętych. Gdybym musiał do ludzi powiedzieć słowa o Zygmuncie Zdanowiczu, zapewne nie cytowałbym niegdyś wypowiedzianych myśli Wiktora Hugo, Umberto Eco, czy Alberta Einsteina. Nie cytowałbym fragmentów wierszy poety księdza Jana Twardowskiego. Bowiem nie oddałyby one prawdy o człowieku, który był niezastąpiony w tym co czynił dla siebie, dla nas w swoim pięknym życiu.
Zygmunt był osobą żyjącą na przełomie XX/XXI wieku, ale wydawało się, że był osobą eklektyczną, z ”dawnej” epoki. Związany przez lata z teatrami szczecińskimi, szczecińską kulturą, posiadał wyłączność na osobistą interpretację zdarzeń, przedsięwzięć, pomysłów związanych z kulturą, sztuką.

Szczecinianin, ale tak naprawdę policzanin. Kilkanaście swoich ostatnich lat życia spędził z nami w murach Miejskiego Ośrodka Kultury, na imprezach plenerowych, wielkich, kameralnych, których był współrealizatorem. Był zawsze blisko sceny. Polegaliśmy na nim, bowiem jak nikt inny posiadał wiedzę o tym co się robi za kulisami, na proscenium, w garderobie, podczas występów, spektakli, widowisk.

Był wszechstronnie przygotowany do podjęcia zadań z zakresu teatru, pantomimy, wystaw okolicznościowych, tematycznych, przygotowania rekwizytów, aktorów, wykonawców, do wyjścia na scenę. Miał szerokie znajomości. Wielu znanych szczecińskich artystów lansował i prezentował w kulturalnym polickim środowisku. Był lubiany i szanowany przez ludzi zwykłych, osoby publiczne, polickich, szczecińskich VIP- ów. Często proszono Go o pomoc w realizacji kolejnych różnorakich przedsięwzięć.

Gdy dotarła do nas wieść o odejściu Zyzia, pytaliśmy się: jak to możliwe? Przecież jeszcze niedawno, kilka dni wstecz, kilkadziesiąt godzin temu rozmawialiśmy z nim, dotykaliśmy Go, niektórzy zakurzyli z nim ostatniego papierosa. Odszedł nagle bez uprzedzenia nas o swoim życiowym zmierzchu pięknej przygody, pełnej niepowtarzalnej otoczki, jaką był spowity. Zostawił nas wśród wielu osobistych przedmiotów, pamiątek, których pełno w Miejskim Ośrodku Kultury...

Do osoby Zygmunta wrócę we wspomnieniach w listopadzie, miesiącu wspomnień. Póki co ruszam w drogę na groby drogich mi rodziców do Kępnicy opodal biskupiej, pięknej Nysy. To pół tysiąca kilometrów od Polic. Jak wrócę, odniosę się też do konferencji historycznej, jaka odbyła się wczoraj w Miejskim Ośrodku Kultury.
jan

Komentarze