Żeglarz niestrudzony


We wtorek 29 stycznia 2013 roku w holu MOK zgromadziła się pokaźna grupa ludzi, którzy zapragnęli ponownie spotkać się z Aleksandrem Dobą oraz nabyć jego książkę „Olo na Atlantyku”. Autorska pozycja opisuje 99 dób spędzonych w kajaku na oceanie podczas niesamowitej trudnej do wyobrażenia  wyprawy na łupince z Afryki do Ameryki Południowej.


Gdybyśmy zapytali dziś młodego człowieka nawet kilkulatka co to jest smart-phone, i-phone, i-pad, tablet, notebook, mc book, wiedziałby o tych urządzeniach niemal wszystko! Ale w dobie wszechstronnego rozwoju cywilizacyjnego, cyfryzacji nic nie zastąpi książki, która dzielnie trwa przez wieki do dziś!



Na przełomie roku przybyła nam cenna pozycja książkowa wzbogacająca policką bibliografię. Dotąd publikowane były drobne opracowania, monografie naszego miasta, małych miejscowości, wspomnienia, albumy fotograficzne, poezje i proza polickich autorów. Książka Aleksandra Doby jest swoistym dziennikiem podróży. Opisywany jest każdy dzień wyprawy, szczegółowo, wnikliwie. Autor z detalami opisuje swój kajak, jego wnętrze, przygotowania do wyprawy i wreszcie po perturbacjach ulgę, gdy odbił od wybrzeża Senegalu. Opisuje radość podróży, którą po kilkunastu dniach zmienia pojawiające się powoli zmęczenie, problemy zdrowotne (otarcia, pęcherze, wysypka). Wspomina wielu ludzi, dzięki którym znalazł się na oceanie. Z książki wynika, że osobą nader ważną dla podróżnika jest jego żona Gabriela. Dużo o niej pisze w kontekście jej rozterki przed początkiem ryzykownej podróży życia. Wyraża to w dedykacji na początku książki poświęconej jej.



Olek wspomina swoje początki fascynacji podróżami kajakowymi. Zaczynał w 1980 r. spływem na Drawie. Potem stawiał sobie coraz większe wyzwania: - kajakiem Przemyśl - Świnoujście w poprzek Polski, kajakiem przez Niemcy i dookoła Danii z Polic do Polic - 55 dni - 2714 km, kajakiem dookoła Bałtyku z Polic do Polic 80 dni - 4227 km, kajakiem za koło podbiegunowe północne z Polic do Narviku - 101 dni - 5369 km, po Bajkale - Morzu Syberii - 2010. Po takich dokonaniach można było podróżnikowi zadać zasadne pytanie czy to już nie wystarczyło? Czy po takich podróżach, takim doświadczeniu nie lepiej było szkolić innych adeptów wiosłowania na elitarnych kursach i kroić przy tym niezłe pieniądze?



Po otwarciu spotkania przez sympatyka polickiego kajakarza burmistrza Władysława Diakuna, rozpoczęliśmy rozmowę, która potoczyła się wartko. Przez blisko półtorej godziny rozmawialiśmy m. in. o tym, że żona Olka Gabriela była przeciwna wyprawie, o jego wątpliwościach przed wyprawą, o wyposażeniu kajaku, sprzęcie niezbędnym podczas wyprawy, perturbacjach w Senegalu w Dakarze przed wypłynięciem, początku wyprawy po odbiciu od afrykańskiego brzegu, pierwszym odczuwalnym zmęczeniu, burzach których przeżył niezliczona ilość, atlantyckim menu, wodzie z odsalarki, gościach w kajaku: owadach, rybach, , Punkcie Zwrotnym, Tropikalnej Strefie Zbieżności, Równikowym Prądzie Wstecznym, który tak Olkiem kręcił że miast zbliżać sie do Fortalezy, oddalał się od niej, Bożym Narodzeniu i nowym roku na oceanie, i wreszcie o jego reakcji gdy po raz pierwszy ujrzał amerykański ląd. Podróż policzanina w linii prostej wyniosłaby 3,200 km To jak stąd do... W rzeczywistości  to było prawie 5.400 km.



Słowo „wyprawa” to rzeczownik. Pisze się go z małej litery. Autor czyni to odwrotnie, pisze z dużej „w”. To zapewne oznacza ważność - wartość tego określenia. Ta wyprawa zabrała Olkowi 3 miesiące życia na bezwzględnym dla każdego Atlantyku, była wielka, najważniejsza w życiu podróżnika. Stąd ta emocjonalna podmiotowość określenia.



O Olku Dobie mawia się, że jest pogromcą oceanu, desperatem kajakowym, niestrudzonym podróżnikiem, twardzielem, samotnikiem. Dla mnie Olek jest niekwestionowanym ambasadorem Polic, Ziemi Polickiej człowiekiem niezwykłym, któremu przypisana jest niestrudzona wędrówka przez życie w sposób niekonwecjonalny, ekstremalny!

Zachęcam do nabycia książki autorstwa Aleksandra Doby. Są jeszcze egzemplarze, które można kupić w MOK w Centrum Informacji Turystycznej i Kulturalnej. Wystarczy podejść do recepcji, by cenną pozycję, której okładkę prezentuję nabyć i przeczytać. Warto, bowiem jej nakład kurczy się wyjątkowo szybko.

jan

Zdjęcia - niezawodny Wiesław Gaweł - dziękuję!

Komentarze