Jutro
(piątek) o tej porze 17.30 będę już w Kępnicy na Opolszczyźnie. Jadę tam by z synem Karolem, z siostrą Marysią i siostrzeńcem Johnkiem popływać po Jeziorze Nyskim, a także wejść na Biskupią Kopę, po czesku Biskupskou Kupe - 899 m n.p.m. Graniczny szczyt zaatakujemy od strony czeskiej.
Tymczasem
szkoła za pasem. Moja ponad 50. letnia „buda”, przed inauguracją
nowego roku szkolnego wyszlifowana przez panie woźne na błysk. Ja
zaś grzebiąc w swoich archiwach znalazłem 3 fotografie z dawnej tanowskiej
szkoły.
Na pierwszej z nich uczniowie klasy pierwszej. Na ścianie ilustracje. Poznajecie psa Asa, Alę biegnącą oraz Alę i Asa? Pod ścianą liczydło, a w rogu „kącik czystości”. Dziewczynki i chłopcy odziani w fartuszki i koniecznie białe kołnierzyki. Łza się w oku kręci...
Drugie
zdjęcie przedstawia lekcję biologii, którą prowadzi Pani Aniela
Ziemba. Z prawej strony piec kaflowy, który zimą, w chłodne dni
ogrzewał klasę. Każda klasa miała swój piec kaflowy. Kto palił
w piecach? Oczywiście woźny(a) lub konserwator, jeśli taki w
szkole był.
Zdjęcie trzecie - uczniowie klasy VII. Początek lat 60. XX w. Wyż demograficzny. Klasy liczyły do 30. i więcej uczniów, były liczne.
Tymczasem w
Kępnicy do której się udajemy, ostatni szlif mojej „Kępnicy”
Książka już gotowa, muszę wykonać ostatnie zdjęcia i na
początku września przejmie ją do składu syn Jakub. W listopadzie
promocja monografii w wiejskiej świetlicy w Kępnicy z udziałem wielu znamienitych, sympatycznych gości. W chwilach
wolnych w rodzinnej wsi planuję codzienny wypoczynek w biegu,
wędrówki po okolicach i spotkania przy grillu z rodzeństwem i
znajomymi. Pogoda ma dopisać!
jan
Komentarze